Ludwik Dorn Ludwik Dorn
6214
BLOG

JAK REMIECHA REMIESZE...

Ludwik Dorn Ludwik Dorn Polityka Obserwuj notkę 31

Polska niepolityczna podziwia kapitana Wronę, polska polityczna wzrok wpija w usta panów Kaczyńskiego i Ziobry, a ja obserwując perturbacje panów Święczkowskiego i Barskiego (posłów PiS, którym pan Marszałek Schetyna wygasił mandaty), zaglądam do kalendarza, liczę na palcach i pozieram do kodeksu postępowania administracyjnego (art. 57 i 58 dot. liczenia terminów). Zaglądam, liczę i pozieram, i rośnie we mnie uznanie dla nieznanego mi członka kierownictwa Platformy Obywatelskiej, który wykonał dla swej partii niezłą pracę sztabową. A w pracy sztabu ( także politycznego), liczą się fakty, a nie zachcenia, i dlatego przed pracą sztabową parasole i uczucia zostawiamy w szatni, a zaczynamy od rozpatrywania czarnego scenariusza.

 Jak wiadomo, p. Marszałek Schetyna od dawna zapowiadał, że jeśli panowie Święczkowski i Barski nie zrzekną się stanowiska prokuratora w stanie spoczynku ( co, skądinąd trudno im zrobić, bo ustawa nie podaje sposobu i trybu takiego zrzekania się), to wygasi im mandaty. W minionym tygodniu, w czwartek o godz. 0.00 upłynął termin zrzeczenia się. Panowie posłowie stanowiska prokuratora w stanie spoczynku się nie zrzekli. Tego samego dnia Marszałek Schetyna wygasił im mandaty. Od decyzji Marszałka panom posłom służy odwołanie do Sądu Najwyższego. Ale mogą się odwoływać ( a terminy biegną) od dnia, w którym otrzymali decyzję Marszałka wraz z uzasadnieniem. Tej decyzji nie otrzymali przez umyślnego w czwartek, ale dopiero w piątek. Od decyzji Marszałka odwołujemy się do Sądu Najwyższego za pośrednictwem Marszałka – mamy na to 3 dni, a tu trzeba sięgnąć do kpa i zasad obliczania terminów: dnia, w którym nastąpiło zdarzenie ( doręczenie decyzji) nie uwzględnia się przy obliczaniu terminu: płynie on od dnia następnego. Panowie posłowie musieli uzasadnienie decyzji przeczytać, napisać odwołanie wraz z uzasadnieniem i złożyć dokumenty w gabinecie Marszałka Sejmu, który, wyłączając dni posiedzeń Sejmu oraz dni bezpośrednio poprzedzające posiedzenie Sejmu, czynny jest do godziny 16-tej. Wiemy, że panowie posłowie nie zdołali złożyć odwołań wraz z uzasadnieniem w miniony piątek, bo złożyli je w poniedziałek. Wcześniej nie mogli, bo sobota i niedziela to dni wolne od pracy. Marszałek Sejmu powinien zgodnie z ustawą bezzwłocznie przekazać odwołania panów posłów do Sądu. Nie zrobił tego w poniedziałek. Nie zrobił tego we wtorek ( 1 listopada), bo to dzień ustawowo wolny od pracy. Kancelaria Sejmu wysłała do SN odwołania w środę ( 2 listopada) po godz. 15-tej. Zakładam, że przez umyślnego i ciekaw jestem, czy nie utknął on w korkach i doręczył odwołania skutecznie ( to pytanie polecam uwadze dziennikarzy). Jeśli doręczył w środę skutecznie, to ustawowy termin na rozpatrzenie odwołania(7 dni) liczy się od czwartku i upływa 9 listopada, czyli w następną środę; jeśli utknął w korku, to odwołanie zostanie doręczone w czwartek, a termin upłynie 10 listopada.

Jeśli SN ma dokonać rozstrzygnięcia przed pierwszym posiedzeniem Sejmu ( 8 listopada, początek  posiedzenia o godz. 11), to po drodze mamy jednak weekend, czyli SN ma praktycznie na rozpatrzenie odwołania cztery lub (ach, te korki!) trzy dni. Uzyskanie orzeczenia SN przed wtorkiem, godzina 11-ta wydaje mi się raczej mniej niż bardziej prawdopodobne. I tu trzeba postawić pytanie, po co to wszystko, czy motywem działania PO jest wyłącznie gnębienie pp. Barskiego i Święczkowskiego oraz PiS-u, czy też może chodzi o sprawy poważne.

Otóż moim zdaniem chodzi tutaj o sprawy bardzo poważne. Co bowiem ma się politycznie stać 8 listopada? Ma zostać wybrany Marszałek Sejmu. W procesie rządzenia to funkcja kluczowa, zawsze wyłaniała go koalicja rządowa, stanowisko Marszałka wchodziło w skład puli ustalanej w negocjacjach. I tu zaczynają się problemy.

Po pierwsze, koalicja rządowa PO-PSL jeszcze nie jest dogadana. Sądzę, że powstanie, ale proces negocjacyjny nie będzie łatwy. Nawet jednak zakładając, że do 8 listopada nastąpi uzgodnienie na linii PO-PSL w sprawie Marszałka, to zaczynają się kłopoty z arytmetyką polityczną.

Zasób PO-PSL na kluczowe głosowanie 8 listopada to 235 mandatów + 1 (Mniejszość Niemiecka). 236 to niby bezpiecznie, bo na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu frekwencja jest zawsze bardzo wysoka, ale nigdy nie wynosi – z powodów losowych – 100%. Dla przykładu w 2005 roku nad wyborem Marszałka głosowało 457 posłów, a w 2007 – 453. Wiadomo publicznie, że 2 posłów- elektów PSL (pp. Jarubas i Hetman), a zarazem marszałków wojewódzkich, zrzekło się mandatów. Z powodu terminów jest mało prawdopodobne by ich sukcesorzy w porządku na listach zostali zaprzysiężeni 8 listopada. Jeśli nie zostaną zaprzysiężeni, to ewentualna koalicja ma tylko 234 mandaty. PO może wprawdzie liczyć na to, że za ich kandydatem/datką na Marszałka zagłosuje też SLD i/ lub Ruch Palikota. Ale to są kalkulacje optymistyczne, a sztabowo planować należy według czarnego scenariusza.  Jeśliby doszło do tego, że cała opozycja ( PiS, SLD, Ruch Palikota i jeden opozycyjny niezrzeszony, czyli ja) głosowałaby przeciwko propozycji koalicji ( naprawdopodobniej p. Kopacz), to zaczyna się czysta loteria, uzależnienie od grypy, pogrzebów w rodzinie, odwołania lotów z powodu mgły itp. W takiej sytuacji czasowe ( do czasu wydania orzeczenia przez SN oraz ewentualnego zaprzysiężenia sukcesorów) uszczuplenie opozycji o 2 mandaty przywraca zachwiany stosunek sił.

O to, moim zdaniem, chodzi. Koleżanka lub kolega z PO trzeźwo to obliczyli. A zatem: wyrazy uznania. Jak remiecha remiesze.

Ludwik Dorn
O mnie Ludwik Dorn

Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka