Ludwik Dorn Ludwik Dorn
5399
BLOG

PREZESIE KACZYŃSKI - NIE BAĆ SIĘ WYBORCÓW!

Ludwik Dorn Ludwik Dorn Polityka Obserwuj notkę 110

Od wielkiego Piątku po dziś dzień trwa festiwal wypowiedzi Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o Zbigniewie Ziobrze i „Solidarnej Polsce”. Można na ten temat ironizować w stylu felietonowym, ale byłoby to całkowicie jałowe. W grze, jaka toczy się na prawicy o kształt tego obozu i jego szanse na zwycięstwo, te działania prezesa Jarosława Kaczyńskiego stwarzają nowe fakty polityczne. Aby zająć stanowisko, rekomendować określone skuteczne działania, trzeba najpierw sens tych faktów zrozumieć. Poniżej próba takiej rozumiejącej analizy i płynące z niej wnioski.

               Zacznijmy od kalendarza polityczno-wyborczego, bo on determinuje rozłożenie decyzji politycznych w czasie. Wiosną 2014 roku Polska zaczyna maraton wyborczy, który zakończy się na jesieni 2015 roku. Z punktu widzenia dystrybucji władzy na poziomie ogólnokrajowym serię wyborów dzieli interesująca cezura funkcjonalna. Otóż wybory 2014 roku ( wiosną do Parlamentu Europejskiego, jesienią do samorządu, w tym przede wszystkim do samorządu województw) mają charakter sygnalny. Nie dokonuje się w nich rozdział władzy, natomiast sygnalizują poparcie dla poszczególnych partii i ich przywódców. Realny rozdział władzy w kraju dokona się na jesieni 2015 roku – najpierw w wyborach prezydenckich, a potem w głównym wyborczym starciu – wyborach do Sejmu.

               Po drugie, tuż po wygranych przez PO wyborach do Sejmu rozpoczął się w społeczeństwie polskim niesłychanie ważny polityczny proces: przyspieszone przegrupowanie afiliacji partyjno-politycznych. Świadczy o tym nie tylko spadek sondażowych notowań PO, ale też wzrost liczby tych obywateli, którzy będą głosować, ale deklarują, że jeszcze nie wiedzą, na kogo. W politycznie zaangażowanej części społeczeństwa polskiego trwa wielkie rozglądanie się. Taki proces nie może trwać zbyt długo, naturalnym ludzkim dążeniem jest redukcja niepewności. Dlatego sądzę, że zakończy się on w 2012. Oznacza to, że między partiami trwa teraz walka o jak najlepsze miejsce w blokach startowych, a wynik przegrupowania afiliacji partyjno-politycznych, z którym mamy do czynienia obecnie, w poważnym stopniu określi przyrosty i spadki wpływów politycznych w bardzo trudnym 2013 roku. W 2013 roku ci, którzy w 2012 roku zyskają więcej będą zyskiwali jeszcze więcej. Tym, którzy zyskają mniej lub których wpływy osłabną, będzie trudniej nadrobić straty. Demokratycznym certyfikatem dla nowego układu sił w społeczeństwie polskim będą wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego i samorządów województw.

               Po trzecie, powyższa analiza nie jest żadnym wielkim osiągnięciem intelektualnym. Przeprowadzić ją może każdy średnio inteligentny i doświadczony polityk Prezes PiS-u jest politykiem bardzo inteligentnym i bardzo doświadczonym, i sądzę, że przeprowadził ją i wyciągnął z niej praktyczne wnioski. Stąd jego ofensywa przeciw „Solidarnej Polsce”. Kryje się za nią strach przed demokratycznym oszacowaniem wpływów poszczególnych formacji w 2014 roku. Jeśli używam określenia „strach” to nie po to, by pana Jarosława Kaczyńskiego dezawuować, przedstawiać jako polityka lękliwego. Strach to nie lęk. Strach przed utratą wpływów, obniżeniem własnej pozycji to zdrowa i naturalna motywacja u każdego polityka. Sam jestem politykiem i wiem, że naturalną tendencją w naszym specyficznym zawodzie jest przeszacowywanie zagrożeń w górę.

               Po czwarte, prezes Kaczyński kierując się zdrową i naturalną motywacją strachu wyciągnął praktyczne wnioski dla działań politycznych. Skoro Zbigniewa Ziobro i „Solidarnej Polski” nie dało się ani zlekceważyć ani zamilczeć, zaczął grać na nucie „jedności”, arytmetyki wyborczej, prawicowego urazu związanego z konwentem św. Katarzyny. Rozwlekłe wywody snute na wiecach o politycznych konsekwencjach systemu d’Hondta, o tym, że przez „Solidarną Polskę” prawica może stracić szansę na zdobycie władzy w wyborach do Sejmu w 2015 roku, wrzucanie Zbigniewa Ziobro do jednego worka z Januszem Palikotem jako pomagiera Donalda Tuska mają na celu jedno: obronę pozycji własnej i pozycji PiS-u w procesie wielkiego przegrupowania, jakie dokonuje się właśnie teraz w polskim społeczeństwie. Kiedy nie udaje się przymusić „Solidarnej Polski” do powrotu do PiS-u zastawia się kolejna pułapkę. Inspiruje się dziennikarzy do pisania, że powstanie wspólnej listy PiS i „Solidarnej Polski”  jest już niemal przesądzone: nieoficjalnie mówią o niej zarówno politycy PiS, jak i SP( W. Wybranowski w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”). Jest to oczywista pułapka, bo funkcjonowanie takiej koncepcji jako czegoś realnego wpłynie demobilizujące na ludzi, którzy zgłaszają akces do „Solidarnej Polski”. Jest wśród nich żywa pamięć o działaczach „Polski Plus”, którzy po zagwarantowaniu sobie miejsc na listach PiS-u przez kierownictwo partii zostali wyrżnięci przez PiS w pień przy układaniu list w wyborach samorządowych.

               To, że pan prezes Kaczyński walczy przeciw „Solidarnej Polsce” w interesie własnym i własnej partii nie jest niczym nagannym. Nie mieszajmy jednak do tego Polski i prawicy. Dlatego będę namawiał kierownictwo „Solidarnej Polski” do przedstawienia następującej koncepcji politycznej. Panie Prezesie Jarosławie Kaczyński – niech się Pan nie boi wstępnej demokratycznej weryfikacji siły PiS i „Solidarnej Polski” w wyborach do PE i samorządu w 2014 roku. Niech Pańską partię i partię Zbigniewa Ziobry realnie ocenią wyborcy. Może się okazać, że „Solidarna Polska” wypadnie słabo i nie przejdzie progu. Wtedy nikt, łącznie ze mną, nie będzie miał pretensji, jeśli odmówi Pan jakichkolwiek rozmów z formacją, która ciężko przegrała. Może się też okazać, że „Solidarna Polska” nie tylko przekracza próg 5%, ale ma poważne szanse na przekroczenie tzw. „naturalnego progu wyborczego” w okręgach ( średnio 7.1%). Wtedy Pańskie wywody o arytmetyce wyborczej będą bezpodstawne, bo odrębne listy PiS i „Solidarnej Polski” dadzą prawicy więcej mandatów niż jedna lista. Może się także okazać, że „Solidarna Polska” przekracza próg 5%, ale ma niewielkie szanse na przekroczenie naturalnego progu wyborczego. W takim przypadku negocjacje nad powołaniem koalicyjnego komitetu wyborczego mogą mieć polityczny sens. A na razie niech Pan przestanie kopać nas po kostkach wznosząc okrzyki o Polsce i jedności. My się bierzemy do roboty, to niech i Pan weźmie się do roboty.

 

Ludwik Dorn
O mnie Ludwik Dorn

Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka