Ludwik Dorn Ludwik Dorn
155
BLOG

WPIS O NAJSŁABSZYM OGNIWIE

Ludwik Dorn Ludwik Dorn Polityka Obserwuj notkę 35
 

Kancelaria Premiera opublikowała na swoich stronach internetowych raport o tzw. „incydencie gruzińskim". Raport sporządził min. Cichocki w oparciu o materiały BOR i notatki polskich dyplomatów. W ten sposób został przez premiera Tuska zdezawuowany wicepremier Grzegorz Schetyna, a także szef ABW, pan Bondaryk, który podpisał sławetny raport ABW z tezą o prowokacji gruzińskiej. I bardzo dobrze się stało, ale opozycja powinna zadbać o to, by na tym sprawa się nie skończyła.

W wypowiedzi dla „Sygnałów Dnia" stwierdziłem, że jeśli informacje „Dziennika" o treści raportu ABW są prawdziwe, to Rzeczpospolita ma problem z szefem ABW. Problem pozostał mimo zdezawuowania raportu przez premiera, a jeśli, jak twierdzi „Rzeczpospolita", raport został podpisany przez pana Bondaryka nie w imieniu ABW, ale Centrum Antyterrorystycznego, które koordynuje antyterrorystyczną aktywność służb specjalnych i mundurowych, to jest nawet większy niż sądziłem.

Przypomnijmy fakty oczywiste: w poniedziałek, gdy raport był sporządzany ani ABW, ani CAT nie miało żadnych podstaw, by stawiać „mocną" hipotezę o „gruzińskiej prowokacji". Po drugie, we wtorek hipoteza ta została zdezawuowana przez oświadczenie strony osetyjskiej, która przyznała, że to oni strzelali. Mimo to we wtorek pan wicepremier Schetyna podtrzymywał hipotezę o gruzińskiej prowokacji.

Mamy dwa problemy stworzone przez raport podpisany przez pana Bondaryka. Problem pierwszy polega na tym, że ważne instytucje państwa polskiego (ABW i/lub CAT) wpisały się w kampanię polityczno-propogandową strony rosyjskiej wymierzoną w Gruzję - kraj, któremu Rosja zabrała około jednej trzeciej terytorium zdobytego w wyniku klasycznej wojny terytorialnej. W poniedziałek pan Ławrow sformułował tezę o gruzińskiej prowokacji, we wtorek, po oświadczeniu Osetyńców wątek ten nie był kontynuowany, natomiast we środę strona rosyjska powróciła do niego powołując się na ustalenia polskich instytucji państwowych. Być może nie jest to efekt działania lobby prorosyjskiego, a współbrzmienie z rosyjską propagandą polityczną jest tylko produktem ubocznym wykorzystywania przez polityków PO instytucji państwa polskiego do politycznej walki z Prezydentem RP. Tak czy owak na jedno wychodzi i w każdym przypadku bardzo niedobrze.

Problem drugi jest równie, a może bardziej poważny. Chodzi o międzynarodową współpracę w walce z terroryzmem i wiarygodność wobec naszych partnerów instytucji w niej uczestniczących. Sądzę, że jako były minister spraw wewnętrznych mogę się w tej sprawie wypowiadać z pewną znajomością rzeczy. Jeśli ABW/CAT zdezinformowało najważniejsze osoby w państwie co do stanu faktycznego z powodów politycznej walki wewnętrznej, to straciło wiarygodność niezbędną dla skutecznej współpracy międzynarodowej. Naszych partnerów  zagranicznych ze służb specjalnych i ośrodków koordynacji terrorystycznej względnie mało obchodzi, czy ABW zbiera „haki" na  polityków koalicji lub opozycji i wykorzystuje to w walce politycznej.  Jednak w dziedzinie walki z terroryzmem, od której skuteczności zależy życie ludzi i losy rządów, wiarygodność nie ma ceny. I jeśli okaże się, że nasi decydenci byli dezinformowani w kwestii mogącej się wiązać z terroryzmem, to wyspecjalizowane agendy państwowe tracą niezbędna wiarygodność. A jedyną metoda jej odzyskania jest ostra reakcja polityczna - czyli dymisja pana Bondaryka.

I tę kwestię powinna podjąć opozycja w oczywistym interesie Rzeczpospolitej i własnym. Uważam ponadto, że opozycja nie jest tu pozbawiona szans na sukces. Przekonanie to oparte jest na następującej ocenie uwarunkowań działań i zasobów, dzięki którym można je prowadzić. Pozwalam sobie wyliczyć je poniżej w punktach.

 

  1. Pozycja p. Bonadryka jest nieco podkopana doniesieniem do prokuratury, które złożyło CBA. Kolegom z opozycji, zwłaszcza PiS, radziłbym jednak nie skupiać się na tym kierunku. Prokuratura pod przewodem min. Ćwiąkalskiego naprawdę będzie miała spory kłopot, jak po postępowaniu sprawdzającym nie wszcząć postępowania przygotowawczego. Niech sprawa się toczy, zawsze będzie czas, by zabrać w niej donośnie głos;
  2. Raport p. Bondaryka zdezawuował premier Tusk, a podtrzymywał wicepremier Schetyna. Nawet jeśli prasowe doniesienia o konflikcie miedzy tymi panami są mocno przesadzone, to chyba jest w nich coś na rzeczy. Stąd wniosek, że polityczna protekcja nad p. Bondarykiem mogła zostać osłabiona, a samemu premierowi Tuskowi trudniej będzie bronić p. Bondaryka, skoro zdezawuował jego raport;
  3. Są szanse na wspólne działanie opozycji z prawa i lewa w tej sprawie. Bardzo krytycznie o raporcie p. Bondaryka wypowiadał się poseł Janusz Zemke (SLD). Pan Bondaryk należy do kręgu bliskich znajomych płk Brochwicza. Oczywiście, polityczne sympatie i antypatie czasami fluktuują, ale zobaczymy jak to będzie. Warto sprawdzić.
  4. Przewodniczącym Komisji ds. Służb Specjalnych jest obecnie poseł Zieliński (PiS). Komisja może zainteresować się tym  na czym opierał się p. Bondaryk podpisując raport, czy jest to raport ABW czy CAT, i czy Agencja Wywiadu dała jakikolwiek „wsad" do raportu.
  5. Przewodniczący Komisji jest z mocy ustawy członkiem Kolegium ds. Służb Specjalnych, któremu przewodniczy premier. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w odpowiedniej chwili i po odpowiednim przygotowaniu przewodniczący Komisji zwrócił się do premiera o zwołanie posiedzenia Kolegium poświęconego  raportowi p. Bondaryka i samemu panu Bondarykowi.

 

 

Warto zatem podjąć próbę. Uważam natomiast, że pomysł złożenia wniosku o odwołanie  marszałka Komorowskiego, na który wpadł p. Jarosław Kaczyński, jest niefortunny. Nie dlatego, ze nie ma to politycznego ( w sensie racji) uzasadnienia. Owszem ma, sam dałem temu wyraz w liście otwartym do p. Komorowskiego, a argumenty z tego listu powtórzył jedynie p. Kaczyński, całkiem niepotrzebne brutalizując język, w jakim zostały wypowiedziane. W moim przekonaniu złożenie wniosku o odwołanie marszałka osłabi skuteczność ewentualnych działań podejmowanych w celu zdymisjonowania p. Bondaryka, bowiem wrzawa medialna wokół wydarzeń, które zakończą się porażką, odciągnie uwagę opinii publicznej od działań, które mogłyby się zakończyć sukcesem. Jak uczył klasyk, uderzać należy w najsłabsze ogniwo.

Wczoraj zostałem ostatecznie wyrzucony przez koleżeński sąd dyscyplinarny z PiS-u. Pozostaję PiS-owcem na wygnaniu. Dlatego koleżankom i kolegom z mojej partii udzielam dobrej rady. W pierwszej kampanii wyborczej Billa Clintona w jego gabinecie i gabinetach jego współpracowników wisiało hasło „Economy, you fool". Czas, by członkowie kierownictwa PiS w swoich gabinetach powiesili hasło „Effectivness, you fool". Nie tłumaczę z angielskiego przez grzeczność, a także dlatego, by nie narazić się na zarzut, że wyzłośliwiam się pod adresem członków kierownictwa ciągle mojej partii.

 

Ludwik Dorn
O mnie Ludwik Dorn

Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka